Ta cholerna insulinooporność już dość długo zaprzątała mi myśli, ale z drugiej strony czułem, że skoro cukier jeszcze na granicy normy to chyba organizm daje radę, więc to potencjalnie wysoka insulina to przyczyna poboczna a na pewno są inne – ważniejsze.
Stres i hormony vs otyłość?
No więc zaczęło się szukanie. Obstawiałem zwiększony poziom stresu wcześniejsza pracą. W szczególności, że była to pracą z danymi z dokładnością do 8 miejsca po przecinku i dokumentacją, a nie z ludźmi…. Zacny temat matematyki nigdy mnie nie kręcił, a tu takie coś… Mogło stresować i dobijać. Głowa szybciej siwiała – więc na pewno nie było bez wpływu! No dobra zmienione… a d. jak nie malała tak nie maleje. Czyli kortyzol i testosteron powinien już działać lepiej, a tu szału nie ma… Czy było to bez wpływu? Pewnie nie, ale nie było decydujące
Witaminki i niedobory minerałów… może?
Może znów jakieś niedobory witamin Niedobory, jodu, i jakichs innych minerałów… – bo przecież łatwiej wziąć tabletkę niż szukać innych przyczyn. Szczególnie, że latając po wielu kanałach na YT wiele mozna sie było dowiedzieć o różnych powiązaniach – co na co. Sprawdzone i znów odpadło na UATach (user acceptance tests). Tablety pobrane – efektów brak. Choć nie mówię, że nic nie dało. Może miało jakiś wpływ choć w kilogramach nie był widoczny.
Magiczna tabletka na chuda dupę
Jeśli chodzi o środki na odchudzanie – to z założenia nie tykam i tykał nie będę. Jeśli człowiek jest za gruby, przewód pokarmowy szwankuje, pojawia się zgaga i ileś innych objawów to leczenia objawów lub zażywanie magicznej pigułki brzmi dla mnie jak żart. Jak żart, który nawet nie śmieszący dziś i tak będzie śmieszył za jakiś czas i odbije się czkawką. Zakładam, że wszystko można przykryć i przypudrować – tylko czy to faktycznie zrobi nam dobrze…? Dobra koniec filozofowania – „tablety specjalistyczne odpadły w przedbiegach” i na tym zostańmy.
Post czy głodówka, by zrzucić nadmierne kilogramy…
Brzmi fajnie, wiele osób twierdzi, że działa, ale nie jest to ani przyjemne ani fajne. Wiele diet gdzieś łączy się z postem i na pewno może mieć działanie lecznice i oczyszczające. Z mojej perspektywy i własnego przetestowania widzę, że jest to męczące i niezbyt przyjemne. Czy może być skuteczne – tu zdania są podzielone. Zakładam, że może czasem warto na to rzucić okiem, ale nie spodziewałem się czegoś nadzwyczajnego. czy kolejna ślepa uliczka – zakładam, że nie.
Dla mnie 48h post był czymś co pozwolił mi lekko zmienić nawyki. Przejść z jednego sposobu jedzenia na drugi bez zastanawiania się i ciągot. O tym jak skorzystałem >> będzie dalej. Na razie raczej jako zajawka, że skorzystałem, ale w sumie raz w życiu więc ekspertem zdecydowanie nie jestem!
Post przerywany
Co ciekawe ten temat nawet w main streamie ostatnio zaczął się pojawiać szerzej. Wydaje mi się, że faktycznie mam wpływ i to nie tylko na to, że choć czasem insulina może trochę spaść, to może dawać dobre efekty w kwestii redukcji zgagi i refluksu. Właściwie najprostszą zmiana jest ustalenie, że nie ma żarcia po godzinie 18-20. Wtedy jeśli jemy śniadanie ok 8 rano to chciał nie chciał mamy od 12-14 godzin przerwy od jedzenia! A to zaczyna wprowadzać choć trochę ładu insulinowego rollercostera.
Jednak pomimo tego, że brzmi to pięknie to dla osoby jedzącej normalnie…. dalej pojawia się problem głodu wieczorem i chęci podjadania… i cały misterny plan….
Nie jem to chociaż wypełnię się herbatą… No i witaj znów refluksie…
Żarcie – a właściwie, to co jemy?
Została już chyba tylko jedna rzecz, którą jeszcze tylko można zmienić? Czyli wróćmy do tego co jadłem wcześniej. Chlebek, mleko, ziemniaki, ser biały, makarony, ryż, produkty pizzopodobne, owoce, mięso, warzywa, jajka, sery twarde, słodycze, czasem jakiś słodki napój, piwo/piwo bezalkoholowe, sporadycznie wino czy jakieś ciasto/batonik.
Kolejność nie jest tu przypadkowa. Myślę, że mniej więcej w ten sposób rozkładałby się udział tego co jadłem w moim jadłospisie.
Nie mam pojęcia jaka kolejność jest u Ciebie, zakładam jednak, że może być podobna i może być zgodna z aktualna piramidą żywieniową – bo przecież uczą tego w szkole, uczą dietetyków, uczą lekarzy, a Ci dalej swoich pacjentów i wszyscy jemy podobnie… Do tego reklamy…
Więc wybierając bio/eko/wieloziarno i hgw co jeszcze… Chyba, że za drogo to i tak coś „najlepszego” co tylko możemy i wiemy, że będzie zdrowe i dobre. Czy jednak wiemy dobrze? Większość ma wgrany ten „udajet”:
Pdf na zaś – jeśli zmienią się wytyczne lub adres:
Co bardziej szczęśliwi może mieli okazję zapoznać się z tym artykułem na wiki, ale pewnie bardziej jako odmianą herezji: https://pl.wikipedia.org/wiki/Dieta_optymalna
ps. trafiłem na to teraz szukając piramidy żywieniowej >> Wiki – no proszę jednak moszna…
Szurodieta vs piramida?
Kierunek żarcia to jednak dobra droga, która pójdziemy dalej – krok po kroku. Zaczynamy wchodzić na grząski grunt. Keto (sreto), Low Carb, Carnivor, diety Kwaśniewskiego, głodówek warzywnych dr Dąbrowskiej i pewnie jeszcze kilku innych dziwnych tworów oraz przynajmniej jednego czynnika, który je łączy – wyłączania yeahbunny’ey insulinooporności i może czegoś jeszcze! Do następnego!
Dodaj komentarz