Opór przed jedzeniem owoców – czy Cię Bóg opuścił synu?

Jako, że po części wchodzę na grunt herezji nie mogło zabraknąć nawiązania do Boga. Czy faktycznie owoce są tak zdrowe jak myślimy? Czy faktycznie jeśli spojrzymy 100 lat wstecz (czy choćby 30) to faktycznie były zawsze i wszędzie? Czy na półkach w sklepie pomarańcze były cały rok? Czy może wpadały z wizytą tylko na święta? Skoro tak to jakim cudem pojawiły się diety tylko na owocach?

Owoc z rana jak śmietana

Pięknie na poczekaniu udało mi się ulepić jakiś slogan. Kolejny kamyczek do koszyczka zdrowotności owoców wszelkiej maści. Ile porcji warzywa i owoców powinieneś jeść na dzień. Ej wiesz na pewno. W mojej głowie huczy już to co wtłaczane przez lata.

Co powie Ci Googel w pierwszych słowach listu?

A co na to GPT?

Wrzucimy tylko podsumowanie, bo jak zawsze się rozpisał:

No, skoro zapytał czy zrobić podsumowanie jako ładną tabelkę to bierzemy, bo w pełni spina się z tym jak teraz jem 🙂

W sumie na tym mógłby zakończyć. Tyle, że Ty dalej uważasz, że to farmazon! A GPT się myli, halucynuje i mówi, że coś sprawdził, a nie mógł, bo okazuje się, że został zablokowany przez firewall i dostał error 403. Zamiast powiedzieć „nie udało mi się wejśc na stronę” -> kłamie jaka to jest wspaniała… Kłamie jak Jaś, że wrzucił list do skrzynki

No to powiedzmy w końcu o moich doświadczeniach, a nie tym co w Internetach

Ponieważ, mam kawałek działki, na której rosną stare drzewa owocowe i jest sporo winogron (również starych odmian), a do tego truskawki, porzeczki, agrest – to w okresie od czerwca do grudnia jest właściwie klęska urodzaju.

Truskawki rosną w trawie i same rozłażą się po działce jak każde inne chwasty. Porzeczki i agresty – jedne umierają inne się rozsadzają i tak sobie żyją swoim życiem. Jabłka choć stare i nie „wyględne” są smaczne i z robakami. Winogrona za to są pyszne i można zjeść ich kilogram na jedno podejście.

W ostatnich latach więcej korzystałem z ogrodu za sprawę pracy zdalnej – czym to skutkowało… „no to co skoczymy cos skubnąć z krzaka”… agrest i porzeczki bronią się same – wykrzywiają mordę i po dwóch garściach masz dość. Z jabłkami czy winogronami na jesieni nie ma tak łatwo, ale przecież kiedyś właśnie taką funkcję miały pełnić. Miały zbudować Ci tkankę tłuszczową na zimę byś mógł dotrwać do wiosny! Czy teraz jemy owoce tylko sezonowo?

Owocki cały rok na okrągło!

No właśnie i tu chyba pojawił się problem. mamy cały rok dostępne winogrona, jabłka, mandarynki, pomarańcze, banany…, a nawet truskawki! Czy robi Ci to dobrze? Stań przed lustrem i sobie odpowiedz…

Czy to znaczy, że owoce są złe – nie, nie są – ale mają jeden główny składnik – cukier. (Awokado przepraszam Cię za to uogólnienie…) W zależności od ich rodzaju mają fruktozę lub glukozę lub oba… Poza tym dużo innych składników, ale… Twoi dziadkowie żyli bez jedzenia ich „ewridej” przez cały rok. Czy to znaczy, że zbierasz tkankę tłuszczową na epokę lodowcowa skoro jesz je non stop a nie tylko przed zimą?

Ile jem owoców?

Tylę, że powiesz mi, że za mało! Pewnie w tygodniu zjem jakies 2-3, a może i nie. Wiesz sezon jeszcze się nie zaczął. Mamy maj – kiedy to piszę. Truskawki dopiero kwitną – przynajmniej u mnie 🙂 Jak się pojawią będę je skubał, ale może garść dziennie. Trochę obawiam się winogron, ale dziadkowie też je jedli a dobijają w okolice 90ki…

„Wincej” histori z lat 90tych…

Taka dygresja. Przypomniałem sobie o tym pisząc teraz. Jako dzieciak w 4-6 klasie roztyłem się po raz pierwszy – wiesz na czym? Jadłem dużo chleba z wędliną, kótra wtedy mnie zachwycała „baton siedlecki” plus ketchup (w porywach nawet 6-7 kromek – młodość!) – pamietam jak dziś!

Do tego sok pomarańczowy i jabłkowy 1-2l dziennie i lody – oj lubiłem! Zjedzenie 2kg mandarynek też nie było dla mnie wyczynem!

W 6 klasie dobiłem do 60-70kg – dokładnie nie pamiętam. Po czym schudłem do ok 50 w związku z zatruciem pokarmowym i przeprowadzką w miejsce gdzie dostęp do tego typu żarcia i napojów był trudniejszy, a obiadki przygotowywała „babcia”

Podsumowanie

Dodam jeszcze zdanie by domknąć myśl. W Diecie dla Opornych, której nazwa zrodziła sie spontanicznie na tym blogu, warzyw jest dużo, owoców jest mało. Ale jest mi dobrze z tym! Jak mam cheć na jabłko, mandarynkę to jem. Ale na litość Boską… nie trzy razy dziennie między posiłkami… miejmy trochę szacunku dla insuliny – skoro już wiem, że to ona przez 7 lat dbała bym nie stracił na wadze!

Ps. Jak popatrzysz na grafikę, to zobaczysz, że czasem jeszcze tekst na zdjęciach z AI się sypie. Moje poprawki na czerwono 🙂

Podziel się:

Autor:

Więcej w zakładce: kim jestem?

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *