Kiedy przez ostatnich 7 lat moja waga stopniowo rosła nie mogłem znaleźć przyczyny tego stanu. Wszyscy mądrzy twierdzili, że pewnie jem za dużo, albo nie zdrowo, albo że powinienem jeść mniejsze porcje, ale częściej – to na etapie gdy pojawił się refluks…
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to może być tzw. insulinooporność – czyli stan, w którym organizm przestaje reagować na insulinę tak jak powinien. U mnie nie było diagnozy, ale objawy zaczęły do siebie pasować… No właśnie… refluks… no to jedziemy?
Jak to się wszystko zaczęło?
Kiedy skończyłem 30 lat moja waga zaczęła delikatnie rosnąć. Jednak przecież wiedziałem od znajomych, że po 30 to już panie… ciesz się, że Cię nie boli… Nie było się, zatem czym przejmować tak przecież miało być. Troszkę przytyje i się zatrzyma… No, ale się nie zatrzymało. Jadłem tak jak wcześniej, a waga sukcesywnie rok po roku wchodziła o schodek wyżej.
Co zaczęło się zmieniać?
Ręce raczej szczupłe, palce szczupłe, stopy szczupłe, a w pierwszej kolejności zaczęła pojawiać się oponka. Skąd wiem? Miałem garnitur szyty w azji „tanio i dobrze” i w ciągu 3 lat musiałem zmienić spodnie na takie z innym krojem by brzuszek górą mógł wyjść 🙂 Góra ciała dawała jeszcze radę, ale brzuch i d. nabierały innych kształtów!
Początkowo waga pomimo tego, że przekroczyła 80 to trzymała się przez dłuższy czas w przedziale 80-83kg (dla wzrostu 178 to już sporo, ale da się żyć!) Wyglądało jakby było tak, jak mówili znajomi.
…a tu niespodzianka…
Po jakimś czasie jednak na wadze zaczęły się powoli pojawiać kolejne kg. Wydawało mi się, że jem mniej niż jadłem, a jednak cały czas tyłem i 88 kg weszło do gry. W między czasie próbowałem już KETO i kilku innych pomysłów, bo jakoś odwrócić trend, Było to mniej więcej na początku pandemii. Wtedy po raz pierwszy zacząłem mieć zgagę – czy to po kawie czy po jedzeniu.
Praca zdalna a otyłość – brzmi grubo!
No, ale dalej to dopiero się zaczęło! Więcej czasu w domu i mniej ruchu – po dwóch miesiącach siedzenia na d. 95 zawitało! Później jeszcze zmiana pracy, większy stresik i w końcu wynik 3 cyfrowy! A ja już chodziłem po 8-10 tysięcy kroków dzień w dzień by stopować to co się działo! I tak przez rok… No i co? Tyłem dalej, mimo tego, że jadłem mniej i przez rok miałem codziennie minimum 6k kroków (a w tygodniu średnia > 8k)
Kolejny rekord i nagły spadek!
105kg po raz pierwszy pod koniec 2022! Później rzecz niesłychana. Kłuta rana nogi (przewróciłem się na trekkingu i nabiłem się na gałąź), infekcja rany, dość długie leczenie i zjechałem do 100 kg. Prawie bez ruchu, ale coś musiało się zmienić – albo jadłem mniej – albo spustoszenie było tak duże, że organizm był wstanie spalać każda ilość na naprawę tego co było – nie mam zielonego pojęcia!
W tym czasie mniej więcej robiłem badania i dalej cukier był „w normie” tzn. 99 na 100 – ale norma to norma prawda 🙂 Od tego czasu miałem już gleukometr by być bardziej czujnym! Choć i tak nie widziałem związku tego, co jem z tym co on pokazuje… (teraz już chyba wiem dlaczego, ale nie o tym…)
Każda historia kiedyś się kończy!
W kolejnym roku zaczęło się już jednak po konkrecie: zgaga była już na porządku dziennym, w nocy zaś wjeżdżał refluks! Chrapałem jak zarzynana świnia – żona momentami nie była w stanie wytrzymać i już zaczynaliśmy się o to kłócić. Co ciekawe zauważyłem też, że w nocy musze częściej chodzić do łazienki – czasem nawet 2x. Do tego jeszcze po jakimś zapaleniu oskrzeli nie byłem wstanie doleczyć kaszlu… Dlaczego? Bo okazuje się, że refluks może też powodować kaszel – a że miałem zapalenie oskrzeli to odruchy się wyostrzyły… i tak dusiłem się co rano przez 3 miesiące…
Jeśli miałbym dodać jeszcze kilka objawów, których nie mam teraz, a które się pojawiły w trakcie wzrostu masy, a których nie potrafię dokładnie określić w czasie to:
- jakiś czas po posiłku robiłem się zmulony/senny, piłem kawę z mlekiem i za godzinę/dwie kolejną – bo zjazd…
- No i jedna rzecz – poza kawą fajnie byłoby coś jeszcze przegryźć miedzy posiłkami – może jabłko, może pomarańczę, może pasek czekolady… cokolwiek – ssanie było non stop!
- jak byłem w cieplejszym klimacie widziałem jak dramatycznie mój organizm trzyma wodę. W Polsce byłem napuchnięty, ale to co się działo w klimacie gorącym to jakaś perwersja – całe ciało puchło jak balon. Kostki wyglądały jak balony!
- napuchnięta twarz – jakbym miał coś jeszcze powiedzieć o trzymaniu wody to chyba najlepszym określeniem byłoby to, że wyglądałem jakbym chlał codziennie, a faktycznie piłem max JEDNĄ lampkę wina / JEDNO piwo tygodniowo.
- na skórze, na szyi, pojawiły mi się dwie „brodawki” – fachowo nazywa się to „włókniaki” – co ciekawe faktycznie zwróciłem uwagę, że dużo z nadwagą je ma! >> Co ciekawe to właśnie te brodawki i to kto je miał utwierdziły mnie w przekonaniu, że to musi być to!
Decyzja była prosta, ale liczyłem jeszcze na cud…
Kiedy dobiłem do 110kg (BMI 35) pomyślałem, że więcej już nie będzie. Wejście na 3 piętro kończyło się zadyszką, a wiązanie butów nie było już czynnością łatwą! Wtedy pomyślałem, że wejdę na dietę Carnivor i ruszę z miejsca. Trafiłem wtedy na jakiś youtubowych świrów, ale wiedziałem, że drogi są dwie: cukrzyca, nadciśnienie, cholesterol…, może zawał lub w tył zwrot!
Okazało się, że Carnivor nie był do końca dla mnie, ale… zacząłem edukować się z tego jak to działa i dlaczego działa. Teraz mając -15kg w 4 miesiące, brak zgagi i refluksu od 3 miesiecy, mniejsze chrapanie. Widzę, że to czego się w tym czasie dowiedziałem i co zastosowałem „u mnie działa”
Dlaczego o tym czytasz?
Od tygodnia piszę tego bloga, byś „kimkolwiek jesteś” miał jakiś punkt zaczepienia i wiedział, że się da. Nie od kogoś kto nigdy nie był gruby, nie od kogoś kto poszedł za radą „jedz mniej i ćwicz i mu się udało – zazdro!” tylko od kogoś, kto prawdopodobnie musiał przejść podobna drogę jak ta którą właśnie kroczysz!
Tu od razu jedno zastrzeżenie: To nie jest wpis medyczny – zresztą jak wszystko na tym blogu. To opis mojej drogi, moich objawów i mojej interpretacji tego co się ze mną działo. Jeśli coś Cię niepokoi – idź do lekarza.
Ja będę pisał dalej…
Jeśli temat Cię zainteresował zobacz Dietę dla Opornych – której nazwa zrodziła się ostatnio w mojej głowie – to nie jest dieta w takim sensie jak myślisz – to raczej drobna zmiana nawyków, która zrobiła drastyczna zmianę w tym jak się czuję i jak wyglądam. Na pewno powstanie ciąg dalszy bo nie napisałem jeszcze o wszystkim o czym chciałem!
Zacząłem grzebać, edukować się i sprawdzać, co działa u mnie. Wiadomo, że nie każdemu pomoże to samo, ale wiem jedno – warto szukać przyczyny, a nie tylko walczyć ze skutkami.
W programowaniu też każde działanie ma swój skutek. Większość czasu programisty zajmuje właśnie szukanie przyczyn błędów, których nie przewidział, kiedy pisał coś wcześniej 🙂
>> jak chcesz bardziej medycznie rzuć okiem na: https://pacjent.gov.pl/aktualnosc/insulinoopornosc-czy-prowadzi-do-cukrzycy
Dodaj komentarz