Dziwne diety, jeden wspólny mianownik – czyli jak przestać żreć cukier i ruszyć z miejsca

Szukając sposobu na odchudzanie, mogłeś trafić na całą masę dziwnych, kontrowersyjnych albo wręcz „szurskich” diet. Jedne mówią: „jedz jak Eskimos”, inne: „bądź jak królik”, jeszcze inne każą Ci nie jeść wcale. Ale wiele z nich – choć na pierwszy rzut oka zupełnie od czapy – ma wspólny mianownik: redukujesz cukier lub jeszcze rzadziej i coś zaczyna się dziać. No to zobaczmy co.

Keto – dieta ketogeniczna

To dieta dla ludzi, którzy nie boją się tłuszczu. Masło, jajka, boczek, oliwa, majonez. Zero bułek, zero cukru, zero „fit musli”. Organizm wchodzi w ketozę – zamiast glukozy, spala tłuszcz i produkuje ciała ketonowe.

Efekt? Mniej insuliny, mniej głodu, mniej napadów głodu i podjadania. No i jak nie przesadzisz – kilogramy lecą.

Carnivor – dieta mięsna (oraz bardziej hardkorowa dieta lwa)

Zero roślin, zero zieleniny, zero błonnika – czyli raj dla niektórych. Mięso, jajka, podroby i sól. Tłuszcz, białko, koniec.

Jedni twierdzą, że to totalna głupota. Inni – że w końcu zniknęły im stany zapalne, problemy skórne czy jelitowe i wahania nastroju

Low Carb – dieta z małą ilością węgli

To takie prawie keto, ale na poziomie easy. Węgle są – ale rzadko i w małych ilościach. Czasem 30 g, czasem 100. Dużo białka, dużo tłuszczu, no i praktycznie pełna kontrola nad cukrowym rollercoasterem.

Nie rzuca w pełną ketozę, ale i tak odcina ciągłe wyrzuty insuliny. Dla wielu – kompromis idealny.

Dieta Kwaśniewskiego – tłusto i po polsku

Polska wersja „keto” stara jak moi starzy… Tłusto, ciężko, solidnie. Jajka z majonezem, smalec, ser i śmietana. Mało białka, jeszcze mniej węgli. I działa? Działa – wielu na niej schudło, i poprawiło swoje zdrowie. Kiedyś gdzieś słyszałem, że był pomysł by dieta Kwaśniewskgo była rekomendowana jako wzorcowa dla Polaków, ale zmienił się ustrój i tak się nie stało – ile w tym prawdy pojęcia nie mam.

Nie musisz jeść sałaty, żeby być zdrowym. Możesz jeść jajka z majonezem zagryzając chlebem ze smalcem :).

Dieta Dąbrowskiej – głodówka warzywna

Totalnie inna bajka, ale efekt podobny. Jesz warzywa, kaloryczność drastycznie spada, insulina też. Organizm przechodzi w tryb „naprawa”. Czujesz się jak na kacu przez tydzień czy dwa, ale jak przeżyjesz (bo dlaczego miałbyś umrzeć) – to wielu twierdzi, że czujesz się jak nowo narodzony. Niektórzy twierdzą, że cofają się problemy reumatyczne i wiele innych schorzeń. Kiedy zaczyna się głodówka rusza autofagia – czyli proces utylizacji tego co zbędne, a da się spalić.

Ketony się pojawiają, tłuszcz się spala, jelita się czyszczą. Jesz jak królik, a ciało się reorganizuje.

Dieta dziadka i babci – nic o tym nie znajdziesz w necie, bo sam to tak nazwałem 🙂

Był smalec, było mięso, były sery i jajka, masło, trochę ziemniaków, dobry chleb. Skwarki w zupie i wszystko ze śmietaną. Do tego jakieś warzywa. Zero sztucznych przekąsek. Czasem domowe ciasto, czy herbata z cukrem. Zwykle 2-3 posiłki dziennie.

Dziadek nie liczył kcal i jadł do syta jak był głodny i siadał do stołu z babcią pewnie co ok 6h. Jakoś za dużo otyłych jeszcze 30-40 lat temu nie było. Co się zmieniło? Zapytaj dziadka co jadł na śniadanie, obiad i kolację – zobaczysz, że było ciut inaczej!

Inne wynalazki:

  • OMAD – jeden posiłek dziennie, bez insuliny przez 23h – jesz ile możesz i wracasz do tego jutro!
  • IF (Intermittent Fasting) – czyli wspomniany już wcześniej post przerywany – Jesz w ograniczonym okienku czasowym np 8 h i pościsz kolejne 16h.
  • FMD – niby jesz, ale tak mało, że organizm myśli że pości – np. przez 5 dni.

Co je wszystkie łączy?

To nie są cudowne diety czy koncepcje, które powstały wczoraj w głowie „ekspertów”. Każda z nich albo wydłuża czas pomiędzy posiłkami, albo redukuje ilość cukrów w diecie.

To tak jak w zarzadzaniu projektami gdzie mamy: „czas, pieniądze i zakres„. Nie da się zmienić jednego elementu by nie wpłynął na inny. W ciele składowych jest na pewno więcej, ale widzę tu pewną analogię. Kiedy zmniejszasz jednorazowy strzał cukru lub ograniczasz jego dostępność w czasie – inne składowe też muszą się ruszyć.

Organizm musi zacząć korzystać z innych zasobów by żyć. Póżniej okazuje się, że nie jesteś głodny co 2h. Nie zasypiasz po obiadku . Nie masz zgagi w nocy. Jak żyć skoro nic się nie czuje?

W końcu Insulina może spaść choć na chwile i pozwolić na spalanie z magazynu

A więc… który kierunek wybrać?

Nie wiem co będziesz chciał wybrać Ty, o ile w ogóle… masz potrzebę coś zrobić. Ze swojej strony wiem dwie rzeczy:

  1. Wiem co ja zrobiłem i robię i co zadziałało u mnie. Wybrałem to co musiało być na tyle wygodne bym to robił… – nie nie było to bieganie, siłownia i odmierzanie porcji na wadze z kalkulatorem kalorii w ręce. To nie dla mnie – nie ten typ osobowości. Jestem programistą, kanapowcem a nie sportowcem. A jak wiemy samo chodzenie nic wielkiego nie dało.
  2. Uważam, że jeśli siedzisz w takiej samej dupie metabolicznej jak ja siedziałem, to może warto przestać słuchać tego, co słyszałeś od zawsze. Jakby to było dobre, to nie doprowadziłoby Cię to do tego miejsca, w którym jesteś prawda? Może warto zacząć szukać i sprawdzać?

Jako, że nawet to pisanie zaczyna mi się podobać to będzie ciąg dalszy. Wszak na razie opisuję tylko, o czym się dowiedziałem szukając, a nie powiedziałem jeszcze co zadziałało. Jak na złość nie będzie tu zaraz magicznego produktu, który możesz kupić w promocyjnej cenie!

Podziel się:

Autor:

Więcej w zakładce: kim jestem?

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *